piątek, 21 kwietnia 2017

Trening skokowy Halago

Delicja & Halago


Po obiedzie poszłam do stajni, nie miałam dzisiaj na celu nic konkretnego, ale gdy ujrzałam Halago nie zastanawiając się, ani chwili dłużej zabrałam się do roboty. Ogier nie był dzisiaj w dobrym humorze, a było słychać, ponieważ co chwilę naparzał w ściany. Postanowiłam, że na czas czyszczenia wyprowadzę go na korytarz. Jak najszybciej mogłam wyczyściłam gniadego, po czym zabrałam się za siodłanie. Wyraźnie nie podobało mu się, że idzie do pracy. Gdy konio stał już gotowy przywiązałam go jeszcze na chwilę i poszłam do siodlarni po cukier. Gdy wróciłam odpięłam go i ruszyłam na plac. Tam dopięłam jeszcze popręg i dałam jedną kostkę cukru, aby lepiej żuł. Podeszłam do schodków i wsiadłam. Na początek chwila stępa na luźniej wodzy, ale już po paru minutach zaczęłam go brać na kontakt. Od początku chciałam zacząć od porządnej pracy. Ogier trochę próbował ze mną walczyć, ale po dwóch ćwiczeniach, bez problemu wszedł mi do ręki. Po tym jak Halago szedł ładnie zganaszowany dałam sygnał do kłusa. Na początku lekki kłusik i dopiero po rozkłusowaniu dałam sygnał do mocniejszego tempa. W  kłusie zaczęłam go wyginać pomiędzy przeszkodami, do tego dodałam wolty, półwolty, ósemki itp… Halago jak na razie bardzo ładnie, w równym tempie wykonywał ćwiczenia. Następie do tych wszystkich wolt, półwolt itd dodałam zmiany tempa w kłusie. Raz dodanie, które wykonywałam przez lekki sygnał łydki i skrócenie przez anglezowanie wysoko do góry. Kilkanaście razy zrobiłam takie przejścia oczywiście wplatając to inne ćwiczenia, aby nie znudziło mu się za bardzo. Po tym porobiłam sobie a zagalopowania i w między czasie w kłusie i galopie zaczęłam najeżdżać na drążki. Ogier bardzo ładnie przechodził przez drążki zarówno w kłusie jak i w galopie, dlatego postanowiłam dać mu chwilkę odsapnąć. Po paru minutach stępa na luźniej wodzy, zebrałam go i zagalopowałam ze stępa. Obgalopowałam sobie cały plac i najechałam na mały skok wyskok. Halago szczerze mówiąc przegalopował to małe ,,gówienko’’. Jeszcze ze dwa razy najechałam na to, a następnie pojechałam na dwa również malutkie krzyżaki. Ogier w ogóle nie wysilał się do tych skoków, nawet zaczął zgarniać tyłem…
- No dobra kolego rozumiem, że chcesz poskakać sobie coś wyższego. – powiedziałam.
Obok placu, na którym właśnie jeździłam nasz pracownik kosił trawę. Postanowiłam go zawołać, aby zwiększył nam wysokość przeszkód.
- Przepraszam! – krzyknęłam.
- Tak? – odpowiedział.
- Czy mógłbyś podwyższyć nam niektóre przeszkody? – zapytałam z uśmiechem.
- Pewnie, powiedz mi tylko które. – odpowiedział, po czym zabrał się do podwyższania.
Powiedziałam mu co ma podwyższyć i o ile, oraz co ewentualnie pozmieniać. Już po paru minutach stały przeszkody od 110 do około 120. Została tylko jedna mniejsza przeszkoda. Nabrałam wodze, zebrałam go i zagalopowałam. Już wiedziałam, że ogier jest już w swoim żywiole. Postanowiłam jeszcze dwa razy skoczyć małą przeszkodę i dopiero później nakierować się na wyższą stacjonatę. Następnie pojechałam sobie szereg składający się z oksera i stacjonaty. Ogier skakał świetnie, elastycznie i do tego miał spory zapas. Po szeregu najechałam jeszcze raz na stacjonatkę, a zaraz po niej wylądowałam na lewo, kierując się na szerokiego oksera. Nie przerywając jazdy postanowiłam przed końcem treningu oddać jeszcze parę skoków, a między innymi skoczyć trippla. Dlatego iż po szerokim okserze najechałam jeszcze raz na szereg z okserem i stacjonatą, a po tym pojechałam na trippla. Ogier bez żadnych problemów skakał każdą przeszkodę. Po tripplu postanowiłam skoczyć ostatnią jakąś wyższą stacjonatę, a po tym skoku zakończyć trening. Po oddanym skoku na wysokiej stacionacie, który był również udany jak wszystkie poprzednie skoki przeszłam do kłusa i oddałam mu wodze. Ogier kłusował żwawo z nosem przy ziemi. Po paru kółkach takiego kłusa przeszłam do stępa. Postanowiłam, że pojadę do lasu, aby rozstępować ogierka. Ruszyłam więc w stronę bramy i wyjechałam na krótką wycieczkę. Po 20 minutach wróciłam do stajni. Rozsiodłałam go i założyłam derkę, po czym obdarowałam ogierka marchewkami. Założyłam mu kantar i wprowadziłam do boksu. Cały sprzęt odniosłam do siodlarni. Następnie razem z Shailarą zaczęłyśmy sprowadzać konie z pastwiska, które zaraz miały dostać swój obiadek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz