środa, 2 sierpnia 2017

Crazy Spirit - Kulawizna i co dalej?

Wiadomo, że każdy koniarz kocha konie, ale zawsze jest jeden z nich, któy zajmuje szczególne miejsce w naszych sercach. Moim ukochanym koniem jest nasz dziadunio stajenny *Arestimo – mój pierwszy sportowiec, z którym udało mi się wiele sukcesów, wyhodować kilku wspaniałych potomków po których niestety ślad mi się zatarł i nie wiem gdzie są, ani czy żyją. Wiem tyle że Arest jest zdrowy, bezpieczny, że przeżuwa leniwie trawę, dostaje mnóstwo pyszności i to co tylko może.
Ulubieńcem Błażeja jest zaś Crazy Spirit. Ten chłopak oszalał na punkcie tego kuca i nie wyobraża sobie życia bez niego. Czasem szkoda, bo jest naprawdę przystojny, ale Ciii. Zatem, gdy tylko zaczyna się cokolwiek dziać z kasztanem, brunet od razu wprowadza się do stajni, by towarzyszyć Krejzolowi. No oczywiście wiemy, że za każdym razem kuc przybiera kilka kilo od łakoci, że zabiera go na krótkie przechadzki po korytarzu by nie rozniósł boksu – no cóż, nie toleruje 4 ścian i po każdej kontuzji mamy boks do remontu, lecz dzięki Błażejowi jest tylko jeden, a nie jak zanim się pojawił kilka.
Nic więc dziwnego że pod koniec maja, gdy o dziwo grzecznie i spokojnie udało się sprowadzić Crazy’ego do boksu od razu zapaliła się lampka alarmowa w głowie Błażeja, a po dokładniejszych oględzinach zobaczył że jego słoneczko utyka na przednią prawą nogę. Załamany nie poznawał malca, który był… GRZECZNY! Akurat pech chciał że Mark wyjechał ale na całe szczęście akurat kilka dni wcześniej dogadałam się z Zafirą, że będzie do naszej dyspozycji, jak będzie mieć wolną chwilę w swej ogromnej hodowli wspaniałych majestatycznych arabów. Przy okazji może doglądać dwóch panów od niej pochodzących: Turkmaina i Karamana.

Będąc cały czas atakowana zewsząd przez Błażeja i jego paniką zadzwoniłam po Zafię i streściłam co się stało. Nie minęło 10 minut od zakończenia połączenia a już znów zaczęły się pytania.
- Co z Crazy’m? Kiedy przyjedzie Zafira? Czy na pewni pomoże Crazy’emu? Nie trzeba czegoś już zrobić? Może zabiorę go na spacer? A może na myjkę? Wiem! Zrobię mu okład…
- Jezus Maria! Błażej ogarnij się! Zafira ma na swojej głowie mnóstwo koni więc się na pewno zna na nich! – wrzasnęłam nie mogąc już wytrzymać. Nie no, ten facet potrafi być irytujący jak mało kto ale i tak go lubię. – Poza tym zostaw go w spokoju, bo Zafirze będzie trudniej go zbadać jak coś tam zaczniesz zmieniać.
- No dobre, to chociaż idę go wyczyścić, bo ma kilka sklejek.

Och jaka wspaniała była w tej chwili cisza i wróciłam do papierkowej roboty. Wymyśliłam też kilka zajęć dla Błażeja, gdyby skończył za szybko ogarniać rudego. Na szczęście trwało to na tyle długo, że w między czasie zdążyłam dostać telefon od naszej pani Weterynarz, że już się zbliża. Gdy doszłam do stajni przekazałam informacje brunetowi a on na skrzydłach poleciał w stronę bramy.
Wizyta przebiegła bezproblemowo. Crazy był dziwnym spokojnym koniem – chyba ta noga musiała go boleć, lub był zbyt zdenerwowany, że nie szarpał się ani nie uciekał. Błażej nie odstępował Zafiry a już tym bardziej swojego ulubieńca ani na krok.
Na szczęście okazało się że nie stało się nic poważnego. Leczenie co prawda okazało się dość proste i w sumie nie potrzebnie fatygowałam Zafirę, lecz wolałam dmuchać na zimne i uspokoić Błażeja, bo zwariowałby tym bardziej, że ostatnio ich treningi były bardzo owocne.


Cały tydzień Błażej pilnie stosował się do przykazań Zafiry. No może nie tylko jej, bo oczywiście pierwszą noc spędził na analizie diagnozy i czytaniu co pomagało. I tym samym każdy dzień wyglądał tak:
- Rano – delikatny masaż z zastosowaniem żelu rozgrzewająco-chłodzącego
- W południe – spacer w ręku, najczęściej nad rzekę zakończony oblewaniem nóg zimną wodą.
- Wieczorem – warstwa glinki chłodzącej.
Dodatkowo niestety ku nie zadowoleniu malca miał zmienioną dietę i zmniejszona nieco ilość paszy, gdyż po postu rozniósł by boks – wystarczy nam jego energia wzięta chyba z kosmosu. Dodatkowo dodawane suplementy średnio mu smakowały i tam gdzie było ich więcej próbował zostawiać, więc zaczęliśmy podawać mu na mokro i tu już nie miał jak wybrzydzać.
Po tygodniu obejrzeliśmy wspólnie jego nogę i choć Zafira przyjechać na razie nie mogła to umówiłam się z nią na późniejszy termin, a na razie na stan zdrowia Crazy’ego spojrzał Mark. Stwierdził że nie chce się zbyt wtrącać do cudzych pacjentów (oczywiście mówiąc żartobliwie) ale jego zdaniem można wracać na razie do lekkiej pracy bez obciążania na razie nogi kuca.
Jakaż była radość Błażeja który od razu pobiegł do swojego ulubieńca z ogłowiem w ręku bo chciał wsiąść na krótki spacer na jego grzbiet. Oczywiście wszyscy wiedzieliśmy jak to się skończy ale co mamy zrobić z tym małym diabełkiem? To było pewne, że jak tylko zobaczy kawałek prostej drogi pogna jak szalony… A czy oni obaj z resztą są normalni? Zdecydowanie nie.
Jakiś czas później przyjechała do nas Zafira tym razem w większym gronie. Sprawdziła stan zdrowia naszych rumaków i była bardzo zadowolona z ich kondycji. Zajrzała do swoich rumaków z uśmiechem na twarzy. W tym samym czasie Elle, która towarzyszyła Zafirze ewidentnie podrywała naszego biednego Marka, który o dziwo był tak pochłonięty poznaniem koleżanki po fachu że te zaloty peszyły go. Kto by pomyślał… nasz flirciarz nie chciał flirtować. Może dlatego, że to on zawsze to robił, a nie ktoś do niego?


Po odjeździe gości zaczął mi się żalić, na co ja wybuchłam śmiechem.
- Oj Mark, czyżby ktoś był w stanie cię uprzedzić?
- Nie! Ja tylko… No wiesz… To takie dziwne jak ktoś się gapi się w ciebie jak w obrazek i nie daje na spokojnie dojść do słowa… Irytujące jest to.
- Oj tam. Poznasz lepiej Elle i się przyzwyczaisz. Ona tak zawsze.
- Wiesz co, wole chyba jednak Ciebie  i naszą Philomenę.
- Tyle że Philomena jest koniem. Co ty zoofilię mi tu uprawiasz?
- Jaaasneee! A z Turkmainem gram w brydża – na co oboje wybuchliśmy śmiechem. Oboje byliśmy oczywiści tylko przyjaciółmi więc takie komentarze są u nas na co dzień, choć inni mogli by odebrać je dwuznacznie. Ja jednak mam kogoś innego na oku już od dawna, tylko jakoś nie mogę się zebrać by spróbować przejść na inny etap z nim.


Tak więc na szczęście tym razem wszystko dobrze się skończyło i wszyscy byliśmy zadowoleni… No może oprócz Elle, która bardzo pokazywała że nie chce jej się wracać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz