W sumie sama nie pamięta jak to się zaczęło z tym że konie stały się jej całym życiem. Od kiedy sięga pamięć zbierała wszystko co się tylko da a miało motyw konia. Nawet jej lalki jeździły na figurkach koników a samochód to był oczywiście mustang. Jej rodzinę nie stać było na własnego konia (no za dziecka to kucyka...) a pobliska szkółka przyjmowała dopiero od minimum 12 roku życia. Gdy osiągnęła wymagany wiek, na jazdę musiała sobie zapracować, ponieważ sytuacja finansowa w jej rodzinie nie mogła pozwolić na sfinansowanie dość kosztownego hobby jednej z córek.
Karenka każdą wolną chwilę spędzała w stajni. Wyprowadzała i wprowadzała konie, czyściła je i ich osprzęt. Nie przejmowała się spojrzeniami innych gdy brała taczkę i widły i szła sprzątać w boksach. Czasem oprowadzała dzieci, czasem pomagała przy jazdach... Robiła wszystko co mogła, a nagrodą była dla niej jedna, a czasem dwie jazdy w tygodniu. Mimo iż wszyscy twierdzili iż daje się wykorzystywać, że za taką pracę powinna jeździć częściej to tylko się uśmiechała mówiąc: „Uwielbiam jeździć, ale dobro konia jest dla mnie ważniejsze i czas spędzony razem z nim. Ja nie muszę umieć jeździć perfekcyjnie, ale chcę perfekcyjnie umieć się nimi zająć.”
To w dzieciństwie i w czasie bycia nastolatką nauczyła się ogromniej wytrwałości, siły fizycznej i psychicznej a także umiejętności dążenia mimo przeszkód do określonego celu.
Jest stanowcza ale cierpliwa, spokojna w obecniści koni, jednak lubiąca się zabawić i zaszaleć. Gdy się zapomni miewa mały problem z latającą łydką. Ma twardą rękę więc kiedy trzeba i mocne sygnały umie dać.
Uwielbia latać na końskim grzbiecie więc specjalizuje się w skokach i crossie wszelakich klas, choć nie ukrywa że woli wysokie.
Pingwin z niej nieco gorszy, choć teoretycznie zna wszystkie elementy, jednak ich wykonanie nie jest tak perfekcyjne jak innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz